wtorek, 20 grudnia 2011

Ekwador: Aleja wulkanów

— Tutaj? — pyta już nieco zniecierpliwiona Kaśka.
— Jeszcze metr w lewo... jeeeszcze trochę... — odpowiadam, gapiąc się w GPS.
— Ale tu jest krowia kupa.
— Moglibyśmy rozstawić też tam o, ale jakby padało, to byśmy znów mieli powódź. Rozstawmy się lepiej tu.
— I nie przeszkadza ci krowia kupa?

Nie zastanawiam się jakoś zbyt długo nad odpowiedzią. I tak już straciliśmy sporo czasu. Znalezienie idealnego noclegu nie byłoby wcale proste nawet BEZ specjalnych ograniczeń, a my mamy jedno, bardzo specjalne. Wiecie, jak trudno jest znaleźć miejsce pod namiot, jeśli postanowicie, że musicie go rozstawić na jednej, konkretnej, poprowadzonej przez góry, prostej linii? Nie, nie. Krowia kupa mi nie przeszkadza. Ważne, że się w końcu udało.

Dziś śpimy dokładnie na równiku.

(Większe wersje zdjęć dostępne w dalszej części artykułu. Kliknij, aby powiększyć.)

środa, 7 grudnia 2011

Kolumbia: Drogi, autobusy i dolina Cocora

Tym razem krótko. Spędziliśmy w Kolumbii miesiąc i właśnie wjeżdżamy do Ekwadoru. W ramach dopełnienia całości, popełnię jeszcze krótkie podsumowanie. A o czym? O kolumbijskich autobusach (w których, jakby nie patrzeć, spędziliśmy sporą część miesiąca). A więc...

Kolumbijskie autobusy są ciekawe. Sama część mechaniczna nie różni się od tego, co widzimy w Polsce, ale pod względem zawartości, oraz znajdującej się pod autobusem podstawy, zwanej drogą, jest całkiem barwnie.

(Większe wersje zdjęć dostępne w dalszej części artykułu. Kliknij, aby powiększyć.)